Agnieszka mówi, że rzeczy, które malowała na studiach - udatne w fakturowalorze, warsztatowo cacy - owszem, podobały się nauczycielom, jej samej jednak do końca nie wyrażały. Sporo czasu i pracy kosztowało ją wyzwalanie się od tej manierycznej udatności, którą tak często lakierujemy nasze tworzenie; a wszystko po to, by udowodnić i sprzedać nasze artystostwo, lecz ukryć prawdziwe uczucia. Dziś kolorowe obrazy Agnieszki znów promieniują ową dziecięcą energią nie do zapomnienia, dotykają, szepcą o smutkach i radościach wolnych od quasi - konceptualnej hipokryzji.
Ryszard Tymon Tymański